sobota, 28 grudnia 2013

Rozdział 10

- Ty mówisz poważnie ? - Charles nie wierzył własnym uszom.
- Chcę ci pokazać, że nadal jestem wierny organizacji mimo mojej reakcji.
- Jesteś pewien ? Zabijanie czarownic to nie jedna z łatwych czynności.
- Nauczę się - powiedział Luke.
- Dobrze, zadzwonię do Kyle'a i powiem żeby dostarczył dziewczynę do jej celi - ojciec wykręcił numer i połączył się z Kylem. Powiedział mu, że ma zaprowadzić Cassandrę do lochów, a resztą zajmie się Luke. - Załatwione synu.
- Dobrze więc pójdę się przygotować - Luke chciał wyjść z gabinetu.
- Luke - odwrócił się i spojrzał na ojca. - Jestem dumny, że mam takiego syna. - Po tych słowach chłopak pokiwał głową i szybko uciekł z gabinetu. Pobiegł na arenę gdzie Zack układał broń w szafie.
- I co znalazłeś swoją królewnę ? - Zapytał.
- Zack muszę ci coś powiedzieć - Luke wyjasnił Zackowi czym tak naprawdę zajmuje się organizacja i że wszystkie cz\arownice które do tej pory złapali umarły.
- To niemozliwe - Zack usiadł na ławce.
- Też w to nie wierzyłem.
- Przecież wśród schwytanych były dziewczyny młodsze od nas - Zack miał łzy w oczach.
- Zack, musisz mi pomóc - powiedział Luke.
- W czym?
- Musimy uwolnić stąd Cassandrę.


Kyle wrzucił czarownicę do celi i założył jej kajdanki tylko na jedną rękę, bo druga była poważnie złamana.
- Miłego pobytu kochana - zaśmiał się, a ona próbowała się podciągnąć z ziemi jednak ból jej na to nie pozwalał. - Szkoda, że to nie ja będę cię zabijał - powiedział i zamknął kratę.
Dziewczyna oddychała ciężko, lewa ręka była złamana w więcej niż jednym miejscu, żebra również a z tyłu głowy ciekła jej krew lepiąc włosy, oprócz tego wszystkiego na jej całym ciele było mnóstwo siniaków.
- Casssandro - zawołała czarownica z przeciwnej celi. Dziewczyna leżała na prawym boku, tak jak rzucił ją Kyle i nie mogła się ruszyć. Otworzyła tylko oczy i spojrzała na sąsiadkę. - On cię szukał.
- Kto ?
- Luke Straider.
- Mogłam się tego spodziewać - powiedziała cicho.
- Nic nie wiedział o zabijaniu.
- Wiem, jego ojciec sam mi o tym mówił - słowa coraz ciężej wydobywały się przez jej gardło.
- Powiedziałam mu i pokazałam salę śmierci - wyjaśniła czarownica.
- I tak kiedyś by się dowiedział - Cassandra zakasłała krwią.
- Jeszcze nikogo tak nie pobili jak ciebie.
- Bo nikt im tak bardzo nie działał na nerwy - znowu kaszel.
- Nic im nie powiedziałaś?
- Jeśli i tak mam umrzeć to wolę zginąć nic im nie mówiąc.
- Cicho ktoś tu idzie - szepnęła czarownica. Kroki były szybkie i coraz głośniejsze. Nagle przed celą stanął Luke. Szybko otworzył kratę i wszedł do środka.
- Cassandra - popatrzył na nią spojrzeniem pełnym bólu. - Co oni ci zrobili ? - Kucnął przy niej i złapał jej twarz w dłonie. - Pomogę ci się podnieść - pokiwała głową. Lekko złapał ją pod ramię i zaczął podnosić.
- Aaa - wrzasnęła dziewczyna.
- Co jest ? - Zaniepokoił się czarodziej.
- Moje żebra przypominają teraz puzle.
- Postaraj się wytrzymać oprę cię o ścianę - znowu złapał dziewczynę i powoli podciągnął w górę, a ona syczała z bólu. - Masz - powiedział i zdjął swoją bluzę - tu jest strasznie zimno. - Chciał założyć jej ubranie, ale kiedy złapał ją za lewą rękę ogarnęło go przerażenie. Była cała sina i zimna jak lód. Kiedy tylko lekko ją dotknął Cassandra wydała z siebie przeraźliwy pisk. - Spokojnie - powiedział i ujął jej rękę w dłonie. - Złamana jak nic.
- Co ty nie powiesz - Cassandra znowu zaczęła krztusić się kwią, a Luke szybko włożył jej bluzę. Dotknął jej szyi, na której była setka siniaków. - Dzięki twojej bluzie przynajmniej będzie mi ciepło gdy będę umierać.
- Nie umrzesz, nie pozwolę na to - usiadł obok niej, a jej głowa opadła na jego ramię.
- Co ty możesz zrobić Luke, nawet nie wiedziałeś że nas zabijają.
- Pomogę ci stąd uciec - powiedział, a ona popatrzyła na niego swoimi brązowymi oczami w których zobaczył nadzieję.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz