piątek, 27 grudnia 2013

Rozdział 7

Promienie słońca zaświeciły na zaspaną twarz Luke'a. Otworzył oczy i się przeciągnął, po czym wstał z łóżka i poszedł na dół.
- Tato ? - Rozejrzał się po pokoju i ruszył w stronę kuchni. Na lodówce wisiała mała karteczka. Wziął ją do ręki i zaczął czytać na głos - Luke musiałem być wcześniej w organizacji, jak tylko przyjedziesz przyjdz do mojego gabinetu - zwinął kartkę i wyrzucił do kosza. - Jak zwykle - powiedział i poszedł wziąć prysznic. Zjadł śniadanie i pojechał do organizacji, zajechał na parking. Chwilę posiedział w samochodzie i wziął ze sobą torbę sportową. Zapukał do gabinetu ojca, który rozmawiał z Kylem. Zobaczyli go przez szybę i Charles machnął na syna aby wszedł. Luke otworzył drzwi i rzucił torbę na fotel.
- Cześć Kyle - powiedział i podał mu rękę. - Rany co ci się stało ? - Koszula Kyle'a była cała we krwi.
- To po misji, jeden z czarowników się skaleczył i upadł na mnie. Ja już pójdę Charles.
- Jasne wracaj do pracy potem do ciebie zajrzę.
- O ile wiem, Kyle nie miał ostatnio misji - stwierdził Luke.
- Tak, ale brakowało ludzi i wzięli go w zastępstwie - Chłopak pokiwał głową. - Co masz w torbie synu.
- Ubrania na przebranie, nie mam dziś misji pomyślałem, że poćwiczę na arenie.
- Tak to dobry pomysł.
- Miałeś wrócić wcześniej.
- Co?
- Wczoraj, czekałem na ciebie, aż w końcu zasnąłem.
- Przepraszam synu, musiałem zostać dłużej pilna sprawa może w końcu dowiemy się gdzie ukrywa się Jared.
- No to powodzenia - rzucił Luke i wyszedł z gabinetu. Pobiegł do windy, a potem sprytnie wślizgnął się do lochów. Podszedł do celi Cassandry.
- Cass przyniosłem... - zobaczył, że jej cela jest pusta. - Cassandra ? - Zawołał i rozejrzał się dookoła. Nie zastanawiał się ani chwili i pobiegł na arenę, gdzie był Zack.
- Zack - zawołał do kumpla, a ten podszedł bliżej. - Miałeś wczoraj nocną zmianę ?
- Tak, a coś się stało?
- Pamiętasz tą dziewczynę, którą schytaliśmy?
- Schwytaliśmy wiele dziewczyn - uśmiechnął się Zack.
- Ta, którą uderzył Paul.
- A ta ładna - Zack się wyszczerzył.
- Nie wiesz gdzie ją zabrali?
- Nie, a co nie ma jej w celi?
- Właśnie nie, dobra dzięki jak się czegoś dowiesz to daj znać - chłopak pośpieszył w stronę windy.
- Luke.
- Co?
- Spodobała ci się?
- Przestań.
- Nie o każdą się tak zmartwiasz.
- O nikogo się nie zamartwiam, po prostu jej szukam.
- Dobra, jak będziesz chciał o tym pogadać to wiesz gdzie mnie znaleźć - Zack machnął ręką i poszedł na siłownię.
Luke teleportował się do gabinetu ojca. Kiedy się pojawił Charles o mało nie wylał na siebie kawy.
- Synu, mówiłem ci zero teleportacji przy mnie, wiesz że nigdy się do tego nie przyzwyczaję.
- Co zrobiłeś z Cassandrą? - Luke oparł sie o biurko.
- Ja?
- Nie udawaj, że nie wiesz gdzie ona jest. To ty jestes tu szefem.
- Synu, czy ty nie za bardzo przejmujesz się losem tej dziewczyny?
- Po prostu chcę wiedzieć gdzie ona jest.
- Wczoraj zabraliśmy ją na przesłuchanie i do lepszej celi - wyjasnił Charles.
- Gdzie?
- Nie mogę ci tego powiedzieć, ona musi być teraz odosobniona.
- Chcę z nią tylko chwilę porozmawiać - Luke nalegał.
- Dam ci znać kiedy wróci do lochów, a teraz wybacz synu mam parę telefonów do wykonania. - Luke przygryzł dolna wargę i wyszedł na korytarz. Coś mu się nie zgadzało w tym co mówił ojciec. Po co niby miałby brać Cassandrę do lepszej celi, kiedy tak bardzo jej nienawidził, po drugie nigdy nikogo nie trzymał tak długo na przesłuchaniu. Po drodze na arenę natknął się na Cynthie, dziewczynę na której kiedyś mu zależało.
- Luke - uśmiechnęła się do niego, trzeba było jej przyznać była piękna, miała długie blond włosy i niebieskie oczy, a jej uśmiech powalał na kolana.
- Cześć Cynthia.
- Wszystko w porządku ? Wyglądasz na zmartwionego.- No jasne Cynthia odziedziczyła po matce zdolność do odczytywania emocji.
- Szukam tej dziewczyny, Cassandry Kartigan.
- Co ? - Zaśmiała się. - Ty coś do niej czujesz, jeszcze nie wiem co ale to silne - przypatrzyła mu się bacznie.
- Wyjdź z mojej głowy Cynthia - warknął Luke i pobiegł do Zacka.

Cynthia Perez


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz