sobota, 28 grudnia 2013

Rozdział 9

Luke zatrzasnął za sobą drzwi i przetarł twarz dłońmi. Nie mógł uwierzyć, że jego własny ojciec go oszukał. Czy to wszystko miała oznaczać, że przyczynił się do śmierci tych czarownic, które złapał. Znowu podbiegł do celi czarownicy.
- Mówili, gdzie zabierają Cassandrę ? - Zapytał łapiąc się krat.
- Pewnie na przesłuchanie, nie martw się na śmierć na pewno jeszcze jej nie wzięli, ale na twoim miejscu nie liczyłabym że wróci cała.
- To z przesłuchania masz te siniaki - Luke wskazał na jej rękę, która była cała fioletowa.
- Jeśli nie chcesz mówić to zostajesz ukarany, w przypadku Kyle'a jest to bicie do nieprzytomności.
- Kyle'a ?
- A właśnie tak się nazywa ten chłopak od przesłuchań, ten sam który zabrał Cass.- Wyjaśniła czarownica.
- To dlatego miał koszulę we krwi - Luke przegarnął włosy dłonią.
- Co?
- Nie, nieważne dziękuję - zawołał i szybko pobiegł do gabinetu ojca. Wparował przez drzwi jak burza i zrucił ojcu wszystkie papiery z biurka, a tamten wbił w niego zdumiony wzrok.
- Luke ? Postradałeś zmysły?
- Ja postradałem zmysły ? Ile chciałeś mnie oszukiwać?
- O czym ty mówisz?
- Synu, robimy to w słusznej sprawie, wymazujemy im pamięć i wysyłamy do domu. To nie twoje słowa tato? Jak ja mogłem być taki ślepy. Nigdy mnie nie oszukałeś a tu nagle proszę, schodzę na dół i widzę krzesło elektryczne i klatkę, do palenia czarownic.
- Synu posłuchaj.
- Nie to ty mnie posłuchaj - Luke pogroził ojcu palcem. - Jeśli zrobisz coś tej dziewczynie, to uwierz mi nie będę stał spokojnie i na to patrzył.
- Luke uspokój się i to natychmiast ! - Ojciec wstał zza biurka. - Twoim obowiązkiem jest wypełniać moje polecenia i służyć Organizacji Światła, a jednym z nich jest zabijanie Dzieci Księżyca.
- Odpowiedz na moje jedno pytanie. Czy te setki czarownic, które schwytałem, zabiłeś je?
- Nie ja, tylko Kyle.
- A co to za różnica ty na to pozwalasz ! Ta krew na jego koszulce to krew Cassandry prawda?
- Luke, masz się nie zbliżać do tej dziewczyny zrozumiałeś. - Chłopak miał mu coś odpowiedzieć, ale widząc że nie dogada się z ojcem do głowy przyszedł mu inny plan.
- Tato przepraszam - zrobił skruszoną minę. - To po prostu było dla mnie zaskoczeniem.
- Synu, nie gniewam się, jesteś dobrym człowiekiem, wiedziałem że tak zareagujesz dlatego trzymałem to przed tobą w tajemnicy. Mi też nie jest łatwo, ale służenie organizacji wymaga poświęceń.
- Tak tato rozumiem i poświęcę się temu w stu procentach. Jednak muszę cie spytać czy Cassandra dostała już wyrok śmierci?
- Oczywiście, jeśli tylko coś powie to odsyłam ją do klatki gdzie spłonie jak jej matka i ojciec. - Luke spojrzał na Charlesa i nie wierzył, że człowiek którego podziwiał przez całe swoje życie jest zdolny do czegoś takiego.
- tato spójrzmy prawdzie w oczy, trzymacie ją tam od paru dni, a ona nic nie powiedziała nie ma sensu jej dalej przesłuchiwać.
- Masz rację, powiem Kylowi żeby wziął ją do sali śmierci.
- Nie tato, mam lepszy pomysł.
- Słucham?
- Ja ją zabiję - powiedział Luke.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz