wtorek, 24 grudnia 2013

Rozdział 2

- Ty mówisz serio ? - Luke podniósł się z fotela.
- Jak najbardziej - ojciec poprawił krawat. - Masz rację, byłem lekko nadopiekuńczy, ale teraz dam ci szansę się wykazać.
- Taaak ! - Chłopak wariował ze szczęścia.
- Ale pamiętaj, masz słuchać dowódców akcji i wykonywać polecenia, żadnej samowolki jasne?
- Jak słońce.
- Chodź pokażę ci jak to wszystko działa, najbliższa misja jest za dwa dni myślę, że dasz radę się wdrożyć - mężczyzna ruszył zgrabnym krokiem do windy.
- Pewnie - Luke całkowicie spoważniał. - Ale mam jedną prośbę.
- Mów - ojciec wcisnął przycisk z napisem arena treningowa piętro - 1.
- Czy mogę zabrać na misję Zacka? - Zack Reed był najlepszym przyjacielem Luke'a, który również ukończył szkolenie na piątki, jednak w przeciwieństwie do niego on naprawdę słuchał wykładów Kurta.
- Jeśli myślisz, że da radę - winda zatrzymała się, a oni weszli na długi korytarz prowadzący do boksów i aren do ćwiczeń. Luke znał te pomieszczenia, kiedyś często tu ćwiczył, czasem sam a czasem z ojcem, który pokazywał mu różne triki na pokonanie czarownic.
- Po co mnie tu przeprowadziłeś ? - Zapytał Luke.
- Ktoś musi ci wyjaśnić na czym polega prawdziwa misja w terenie - mówiąc to Charles przywołał machnięciem dłoni młodego, wysokiego chłopaka o brązowych włosach.  - Synu, to jest Kyle, on powie ci co i jak. - Po tych słowach Charles udal sie z powrotem do swojego gabinetu.
- Kyle.
-Luke - chlopcy wymienili uściski dłoni.
- Ojciec wreszcie dopuscil cię do misji.
- Jak widać.
- Wiem, że jesteś jednym z najlepszych rekrutów organizacji,  ale kazdy kto idzie pierwssy raz na misje potrzebuje małego szkolenia.
- Wszystko jest lepsze od wykładów Kurta - wtrącił Luke.
- Taa, potrafi gość znudzić człowieka - obaj się zaśmiali. - No ale przejdźmy do rzeczy, kiedy wysyłają cię na misje,  oczekują od  ciebie schwytania czarownicy lub czarownika i dostarczenie jej do organizacji.  Jeden warunek - musi byc ona żywa inaczej misja jest nieważna.  My dostarczamy czarownice organizacji, a oni już robią swoje.  Rozumiesz ?
- Tak, mamy złapać czarownice i nieważne co by sie dzialo, żywa ma trafić tutaj - wyjaśnił Luke.
- Dokładnie- potwierdzil Kyle. - Druga sprawa, to zachowanie ostrożności. Jak już pewnie wiesz, Dzieci Księżyca są bardziej powiązane z naturą i pogodą niz my. Oni mogą rzucać zaklecia lakalizujące, władać żywiołami i panować nad pogodą,  ale za to my mozemy sie teleportować co daje nam przewagę. Pamiętaj teleportacja jest ci potrzebna do zaskoczenia przeciwnika. Taka czarownica nie ma bladego pojęcia gdzie i kiedy sie pojawisz. Jednak jeśli teleportacja z jakiegoś powodu zawiedzie,  wtedy używamy tego. - Kyle otworzył ogromną,  metalową szafę pelną najróżniejszych sprzętów bojowych.
- Wow, super - Luke poszedł bliżej.
- Prawda ? - Kyle sięgnął po maly flakonik stojący przy różnych, kolorowych fiolkach. - To jedna z najlepszych broni na te dziwaczne stwory.
- Flakonik ? - Zdziwił się Luke. - Są tu topory, miotacze ognia a ty pokazujesz mi flakonik z jakimś różowym płynem ?
- Ten różowy płyn to sok z dzikiej róży,  nie wiem jakim cudem ale jeśli wstrzykniesz go czarownicy, jej moc slabnie jak i ona sama. Zdarza sie również,  że po otrzymaniu duzej dawki soku tracą przytomność,  a wtedy bardzo łatwo jest nam je przywieźć.  W szczególności,  że niektóre z nich to niezłe zadziory. A to mija ulubiona zabawka - Kyle wziął do ręki kajdanki w kolorze purpurowym, a wraz z nimi szczypce na dlugich łańcuchach w tym samym kolorze.
- Do czego to służy?
- To mój drogi są kajdanki, które zatrzymują wszystkie moce, pochodzące od czarnej magii. Jeśli zakujesz w nie wiedźmę to masz pewność,  że nie użyje zadnego czaru.
- Kiedy ma to coś na sobie nie może czarować ?
- Dokładnie.
- Super - zachwycił się Luke.  Kyle schował broń z powrotem do
szafy i kiwnięciem głowy dał znak Lukowiaby szedl za nim. Po chwili znaleźli się piętro wyżej w sali wypełnionej najnowocześniejszym sprzętem elektronicznym, od komputerów po radary. Luke spojrzał na ściany,  na których roiło się od różnej wielkości ekranów. Przy prawie kazdym komputerze siedział czarodziej lub czarodziejka.
- W całej Wirginii są porozmieszczane nasze nadajniki - wyjaśniał Kyle. - Kiedy ktoś używa czarnej magii, my dowiadujemy się o tym pierwsi.
- Caly czas macie ich na podglądzie.
- Pilnujemy aby ich wybryki nie zaszkodziły ludziom i nam. Tak więc czujesz, że jesteś gotowy skopać parę księżycowych tyłków ?
- Bierzmy się do roboty - uśmiechnął się Luke.

Zack Reed


Kyle Mcfield






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz